Mam na imię Lizzy. A właściwie Lizzy Hilton po tym jak zostałam zaadoptowana przez dwoje wspaniałych ludzi. Moja mama nazyywa się Eva ,a ojciec Tom. O swoich rodzicach biologicznych wiem niewiele. Właściwie tylko tyle ,że zginęli kiedy miałam roczek. Niektórzy ludzie mówią ,że spłonęli ratując mnie z pożaru potym jak w dom uderzył piorun wzniecając pożar. Jest jednak pewna kobieta. Stara fanatyczka zjawisk paranormalnych i moja była sąsiadka. Jest trochę stuknięta. Do tej potry twierdzi ,że ktoś rzucił zaklęcie na mój były dom ,a piorun nie był wcale piorunem tylko żółtą smugą światła z różdżki jakiegoś czarownika . Oczywiście do tej pory nikt nie wie jaka jest prawda ....oprócz mnie. Od zawsze wiedziałam ,że jestem niezwykła. Na tyle niezwykła ,żeby trafić do szkoły magii i czarodziejstwa..
A oto moja historia....
Znajomy dźwięk budzika obudził mnie o 6 rano głucho odbijając się od ścian mojego pokoju. Z wciąż zamkniętymi oczami podniosłam rękę ,aby wyłączyć denerwujący sprzęt. Gdy nie wymacałam szafki otworzyłam leniwie oczy. Okazało się ,że leże cała spocona na ziemi , wyowijana prześcieradłami jak jakimś kokonem . No tak koszmary senne...męczyły mnie odkąd skączyłam 10 lat dlatego przywykłam już do takich pobudek. Przetarłam spocone czoło ręką i zgrabnym ruchem uwolniłam się z mocnych objęć bawełnianego kokonu. Przeczesałam swoje niesforne , kasztanowe loki szczotką i ruszyłam do kuchni. Mama krzątała się przy szafkach ubrana w błękitną piżamę pasującej idealnie do jej oczu. Tata siedział przy stole z gazetą tak ,że widać było tylko jego ciemną czuprynę.Najwyraźniej dopiero co wrócił z nocnej zmiany gdyż wciąż miał na sobie lekarski fartuch.
-Cześć mamo , cześć tato- Powitałam ich jeszcze lekko rozespanym głosem.
-Jest i nasza jubilatka ! Wszystkiego najlepszego !- Wykrzyknął tata wychylając się zza gazety i omal nie spadając z krzesła . Popatrzyłam na niego pytająco.
-Oh Liz nie mów ,że zapomniałaś o swoich urodzinach ?- Westchnęła mama obracając się w moją stronę. Słońce wpadające przez okno odbijało się od jej długich bląd włosów dając połysk jej twarzy dziękiczemu wyglądała jeszcze młodziej.
-,,Ahh tak moje urodziny" - Pomyślałam patrząc na kalędarz. Nie chciałam jednak ,żeby mama uważała mnie za potrzepaną. Powiedziałam więc szybko
-Pfff...mamo kto normalny zapomina o swoich urodzinach ? -Zapytałam z nutką ironii w głosie.
-Z tego co wiem lewitowanie szklanek nie jest normalne- zaśmiał się tata. Mam popatrzyła na niego z rozczarowaniem i szturchnęła go łokciem w ramię.
-Masz rację Tom. To nie jest normalne. To jest niezwykłe i niepowtarzalne!- Powiedziała do ojca ,ale po chwili jej wzrok przekierował się na mnie.
-Niestety nie zdążyliśmy ci kupić tortu...
-Za co oczywiście przepraszamy - Wtrącił tata. Mam spojrzła na niego pokręciła głową i jej wzrok znowu skupił się na mnie.
-Ale mamy dla ciebie prezent ! Dziś o 12 jedziemy do zoo !
-Super !-Krzyknęłam siadając do stołu i sięgając po miskę z płatkami.
*****************
Wybiła 12 wsiadłam więc z rodzicami do auta i już po chwili byliśmy na miejscu.
-Wszystkiego najlepszego - Powiedziała mama całując mnie w czoło.
-No na co czekasz ? Leć oglądnąć zwierzęta - Uśmiechnął się tata klepiąc mnie po ramieniu. Byłam mu wdzięczna bardzo wdzięczna za to ,że mimo ,że był po nocnej zmianie przyjechał tu razem ze mną. Oglądnęłam już wszystkie zwierzęta , oprócz węży. Minęłam więc wielki posąg goryla stojący na środku zoo i podążyłam w kierunku terrarium . Ku mojemu zdziwieniu panowałam tam zadziwiająca pustka. Jednak moją uwagę przykuł otyły chłopiec w czerwonej koszulce stukający w jedną z szyb wybiegów węży i krzyczący ,,RATUNKU". Może nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie znajdował się w...środku. Podbiegłam tam i ujrzałam kolejnego chłopca chudego , o kruczoczarnych włosach , zielonych oczach i dość nietypowych okularach. Siedział na ziemi ,a dorosły , siwy mężczyzna przeszywał go gniewnym wzrokiem. Nie zwracając na niego uwagi przykucnęłam przy chłopcu i zapytałam z uśmiechem.
-Jak on tam wlazł ? - Wskazałam ręką na grubaska.Zielonooki popatrzył na mnie wyraźnie zdziwiony ,że do niego zagadnęłam.
-S-Szyba ona była ,a potem zniknęła jak za sprawą czarów.- Zająknął się chłopiec. Co osobiście uważałam za słodkie.
-Suupeer ! Może to dziwne ,ale podobne rzeczy przydarzają mi się na co dzień...- Powiedziałam z lekkim wahaniem
-,,Po co to mówiłam ?! Co jeśli uzna mnie za jakąś wariatkę ?!-Pomyślałam z przerażeniem. Chłopak jednak zareagował zupełnie inaczej niż się spodziewałam.
-Serio ? Mi też ! Tak w ogóle jestem Harry - Posłał mi uśmiech podając przy tym rękę. Odwzajemniłam gest. Nareszcie ktoś kto mnie rozumie !
-Lizzy. Jestem Lizzy.- Odpowiedziałam.
-Tak się teraz zastanawiam...czy w tym terrarium nie ma węża ? - Zapytałam zaskoczona.
-Fajnie by było gdyby tam był ...ale uciekł kiedy szyba zniknęła - Westchnął
-Hmm...widzę ,że nie lubisz tego chłopca.- Popatrzyłam w kierunku klatki. Pracownicy zoo już go stamtąd wyciągali.
-HaH mówisz o Dudleyu ? Masz rację...nie przepadam za nim.-
-Rzuca się to w oczy - Uśmiechnęłam się promiennie i w tym momencie dostrzegłam jego bliznę na czole. Już miałam pytać co mu się stało ,ale przybiegł mój tata. Podniósł mnie z ziemi i powiedział z pretensjami.
-Szukaliśmy cię po całym zoo ! Podobno z terrarium uciekł naprawdę duży wąż. Przepraszam ,że psuję ci prezent ,ale będzie bezpieczniej jak pojedziemy do domu. - Nie chciałam iść. Chciałam porozmawiać z Harrym.... ale co mogłam zrobić ? Kiwnęłam głową i nim się obejrzałam byłam już w drugim końcu pomieszczenia. Zdążyłam jeszcze krzyknąć
-Pa Harry !- Niestety nie zdążyłam już otrzymać odpowiedzi...
**********************
Gdy wracaliśmy z kina po drodze wstąpiliśmy do kina i paru innych miejsc dla urozmaicenia mojego prezentu urodzinowego . Nic więc dziwnego ,że wróciliśmy dopiero o 22. Byłam wyczerpana . Można by nawet powiedzieć ,że padałam z nóg ,dlatego pierwszym co zrobiłam było udanie się do łazienki ,a zaraz po tym do pokoju. Zmęczona zasnęłam po niecałych 10 minutach . Spałam jak zabita ,gdy nagle usłyszałam jakieś pukanie. Dobiegało zza okna. Mimo ,że nie było to głośne pukanie wystraszyłam się.
-,,To wszystko przez te koszmary" - Pomyślałam chowając się pod kołdrę. Wychyliłam się delikatnie spoglądając na godzinę. Była 3 nad ranem. Godzina szatana.
-,,No dobra. Horrory oglądane z tatą też zrobiły swoje..."- W tym momencie żałowałam ,że nie posłuchałam mamy w sprawie horrorów. Pukanie jednak nie nastawało i wręcz przeciwnie stawało się coraz głośniejsze. W końcu zebrałam się w sobie układając plan w głowie.
-,,Nie będzie tak źle. Dobiegnę szybko do światła , rozsunę roletę i zobaczę co stuka w okno...może to tylko jakaś gałąź."- Jak postanowiłam tak zrobiłam. Odsłoniłam roletę i za oknem ujrzałam dużą, brązową sowę z listem w dziobie. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam ono. Zatrząsnęła się gdy poczułam na skórze zimne powietrze . Sowa upuściła list na ziemię i po prostu odleciała. Gdy podniosła tajemniczą kopertę od razu spojrzałam na adresata.
-Szkoła Magi i Czarodziejstwa w Hogwarcie.- Przeczytałam na głos. Zdziwiona odłożyłam list na komodę zamykając jednocześnie okno lewą ręką.
-Do Pani Lizzy Hilton. Castle Combe 221- Nie wiedziałam co mam robić. Iść obudzić rodziców , zaczekać do jutra czy też otworzyć list teraz. Zważywszy na to ,że nie chciałam budzić rodzców postanowiłam zaczekać do jutra. Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie i natychmiast zbiegłam do kuchni. Rodzice siedzieli już przy stole. Mama zajadała się kanapkami ,a tata jak zwykle pił kawę czytając przy tym gazetę.Podbiegłam do nich i powiedziałam spokojnie
-Patrzcie co dostałam ! List ze szkoły magii i czarodziejstwa!- Mama wymieniła spojrzenie z tatą biorąc list do ręki.
-Skąd to masz ? - Zapytał ojciec
-Sowa mi przyniosła- Wyjaśniłam.
-Sowa ... ? Okey ... - Powiedział ze zdziwieniem.
-Kochanie idź zadzwoń po panią Anders- Poleciła mama . Tata skinął głową i posłusznie ruszył w stronę holu gdzie znajdował się telefon stacjonarny. Patrzyłam na to wszystko w milczeniu. Rodzice wydawali się być dumni z tego ,że otrzymałam list i jednocześnie zmartwieni. Gruby głos taty rozprzestrzeniał się po całej kuchni , jednak do mnie nie docierał. Byłam pogrążona w myślach , zadając cobie pytania.
-,,Kim jest pani Anders ? Czemu rodzice są zmartwieni ? I przede wszystkim czemu ja się zamartwiam ?"- Z rozmyśleń wyrwał mnie głośny krzyk taty wracającego do kuchni.
-Powiedziała ,że zaraz będzie !
Taki troszkę króciutki rozdział...no ,ale ważne ,że jest ! Zdecydowałam ,że nie wstawię prologu.Dlaczego ? Dlatego ,że wszystko będzie powoli wyjaśniało się z każdym kolejnym rozdziałem :D No i oczywiście jedna z najważniejszych kwestii... może uda mi się wstawić 2 rozdział już dzisiaj ^^
Trzymajcie za mnie kciuki!! :)
-,,Kim jest pani Anders ? Czemu rodzice są zmartwieni ? I przede wszystkim czemu ja się zamartwiam ?"- Z rozmyśleń wyrwał mnie głośny krzyk taty wracającego do kuchni.
-Powiedziała ,że zaraz będzie !
Taki troszkę króciutki rozdział...no ,ale ważne ,że jest ! Zdecydowałam ,że nie wstawię prologu.Dlaczego ? Dlatego ,że wszystko będzie powoli wyjaśniało się z każdym kolejnym rozdziałem :D No i oczywiście jedna z najważniejszych kwestii... może uda mi się wstawić 2 rozdział już dzisiaj ^^
Trzymajcie za mnie kciuki!! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń